wtorek, 10 kwietnia 2012

Spring Hits!

Na wiosnę moja kosmetykowa obsesja wzrasta o jakieś 60%. W głowie włącza się lampka, że wypadałoby zmienić naturalne, przytłumione kolory na coś bardziej wyrazistego, tłuste kremiska zimowe zmienić na te o lżejszej konsystencji i z wyższym faktorem no a pupsko zacząć smarować czymś co pozwoli włożyć ten zakurzony kostium w pierwszy upalny dzień. No i wszystko byłoby po stokroć łatwiejsze gdyby nie ten zawrotny wybór oferowany przez drogerie i perfumerie. Moje małe przyjacielskie Źródełko wciąż podsuwa mi jakieś nowości i to nie zmniejsza zdecydowanie tego kosmetycznego zawrotu głowy! Ale Bogu dzięki, że Ją mam bo bez niej pewnie byłabym w kosmetycznej D! Moi faworyci na chwilę obecną to dwa zapachy - jeden bardziej drugi mniej idealny na wiosnę, ale oba zdecydowanie nie dają o sobie zapomnieć. Do tego dorzucam dwie pomadki, o których istnieniu nie miałam pojęcia - czyt. ultra mocny kolor i super nawilżenie. Na zakończenie kosmetycznego szaleństwa pudrowa nowość, tłamsząca to okropne świecenie i przy tym nie przesuszająca skóry. 

Źródło: znam.to

Miss Dior to perfumy, które zdecydowanie uzależniają już po pierwszym użyciu. Wzbudzają ogromne zainteresowanie osób czujących i to zdecydowanie rekompensuje stratę portfelową jaka następuję po ich zakupie. Zapach z każdą godziną zmienia się nie do poznania, nie wspomnę już o tym, że pachnie nawet podczas wieczornej kąpieli (pomimo używania go rano). Także trwałość na najwyższym poziomie, co nie zaskakuje, zważając na fakt z jakim produktem mamy doczynienia. Jak twierdzi główny "nos" marki Dior zapach ten to kompozycja pikantnych, świeżych i owocowych nut cytrusowych, przechodzących następnie w nuty kwiatowe zwieńczone "elegancją paczuli". O poszczególnych nutach piramidy zapachowej nie będę się rozpisywać bo i tak każda kobieta powinna zapach poczuć osobiście na własnej skórze. 

Źródło: wizaz.pl


Zapach drugi to moje nowe odkrycie. Co prawda nie mam go jeszcze w domu i póki co muszę zadowolić się kilkoma fiolkami próbek, ale jest na mojej złotej liście łupów i nie ma opcji żeby przede mną umknął! Zapach w moim mniemaniu dla osób, które lubią intensywne, wyróżniające się perfumy. Nie da się go nie poczuć, to fakt, ale niezwykłym w nim jest to, że pomimo intensywnej woni osoba "nosząca" niemal nie dostrzega go na sobie. To plus, oznacza to, że zapach świetnie zgrywa się z pH skóry (przynajmniej u osób, które znam i go próbowały :)). Ponieważ Bottega Veneta specjalizuje się w wyrobach m.in ze skóry dlatego też nie mogło tej nuty zabraknąć w zapachu. Zapach zdecydowanie kwiatowy z nutami mchu dębowego, indyjskiego jaśminu sambac oraz brazylijskiego różowego pieprzu. (jakkolwiek to pachnie!). Zdecydowanie polecam!

Następne w kolejce do debiutu są dwie pomadki marki Sephora. W sumie kupiłam je z okazji promocji i to był mój jedyny powód w tamtej chwili ( Wystarczyło przynieść swoje stare kosmetyki do perfumerii aby w zamian wybrać produkt marki Sephora tańszy o 50%) . Teraz zdecydowanie nie żałuję!  Pierwsza magiczna pomadka to właściwie balsam do ust wyróżniający się przede wszystkim tym, iż w kontakcie z pH ust zmienia się w różne odcienie różu w delikatnym zabarwieniu (w zależności od ust). No niezwykły produkt, to trzeba mu przyznać. Używam jej praktycznie bez przerwy bo świetnie nawilża. Jedyne co mogłoby być nieco lepsze to jej smak, bo przy częstym używaniu nieodzowny staje się lekko chemiczny? (sama już nie wiem jak to nazwać) smak w ustach. Poza tym super!
Druga pomadka, również marki Sephora to mocno kryjąca, wręcz koralowa szminka w kolorze Firework R08. Dość długo utrzymuje się na ustach, choć kolor mógłby być bardziej jednolity. Dobrze nawilża usta, jednak nie powinny jej używać osoby, które mają problem z ich przesuszeniem, gdyż kolor zdecydowanie nie wygląda atrakcyjnie. Jak na pomadkę w tej cenie zdecydowanie polecam do codziennego użytku!



I ostatni już news kosmetyczny (choć w sumie nie taki news bo na rynku jest ok. roku) to puder " Hello Flawless" marki Benefit. To mój drugi kontakt z marką (pierwszy nastąpił w chwili, gdy zakupiłam ich fenomenalny tusz do rzęs "They're real") i na pewno nie ostatni. Jestem stała w uczuciach i nie lubię zmian, ale z racji tego, że potrzebowałam dużo jaśniejszego pudru od tego, którego do tej pory używałam to skupiłam się na nowych poszukiwaniach. Puder idealny dla osoby tak "białej" jak ja. Niestety, z słońcem jeszcze się nie przeprosiłam dlatego też musiałam znaleźć coś na prawdę jasnego. Mój ma kolor SHELL i jest o tyle niezwykły, że możemy uzyskać zróżnicowane krycie w zależności od akcesorium jakim go nakładamy (w zestawie mamy do wyboru gąbeczkę lub pędzelek). Krycie jest na tyle mocne, że można go również używać miejscowo jako korektora. Poradził sobie z moja bardzo błyszczącą buzią więc gratulacje dla niego! Cena nie jest niska ani wysoka. Na pewno jest jej wart.




Zapewne niebawem zaopatrzę się w kolejne kosmetyki także trzymamy rękę na pulsie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz